czwartek, 14 sierpnia 2014
Po prawie miesięcznej przerwie wielki comeback
Witajcie! Po prawie miesięcznej przerwie udało mi się powrócić, więc czas nadrobić zaległości, gdyż od mojego ostatniego wpisu wydarzyło się zdecydowanie za dużo. Powinnam zacząć od tego, że od osiemnastego do dwudziestego trzeciego lipca był u mnie Konrad. Mówiąc szczerze, właśnie to wydarzenie będzie głównym tematem mojego wpisu. Pewnie nie rozpiszę się tak jak kolga, chociaż nie wiem, czy on się rozpisał, bo muszę w końcu dostać się do jego bloga, w każdym razie powiem tak. To, co się działo w ciągu tych pięciu dni przejdzie chyba do historii. Dziewiętnastego w południe zachciało mi się rozbijać w wyścigówce dla widzących wszystko, co popadnie. Konrad mnie kierował, owszem, ale ja i tak miałam frajdę wjeżdżając na wszystko, co popadnie, czego skutkiem na końcu gry było to, że pozbawiłam samochód wszystkiego, czego było można hahaha. W ogóle noce pięknie zarywaliśmy, a śmiechu było co niemiara. Najlepsza była noc z dziewiętnastego na dwudziestego. Poszliśmy po południu, w sumie pod wieczór, na drobne zakupy i kupiliśmy sobie po tigerze, które potem wypiliśmy. I wtedy się zaczęło. Na początku zmorzył mnie sen i byłam pewna, że na mnie to nie zadziała, ale potem mi się odechciało spać, a po trzeciej w nocy oboje dostaliśmy takiej głupaki, że to się nie da. A wszystko przez Konrada i jego aktualizację na biegunie północnym. Przejęzyczył się po prostu i zamiast powiedzieć, że jego mama powiedziała, że on to by się nawet na biegunie północnym zaaklimatyzował, to powiedział zaktualizował i potem fama ruszyła. Matko, mówię Wam, dawno się tak nie śmiałam. Konrad w pewnym momencie stwierdził, że ten tiger tak mi zaszkodził, że nie wiem, co mówię hahhaha. Może i faktycznie miał rację? Chociaż moim skromnym zdaniem... Wcale nie było tak źle hahaha. Miałam tylko... ee... lekki odjazd. Chociaż i tak najlepsze było dwudziestego trzeciego. Wracaliśmy z CPN-u i niemal przed domem, no, może w połowie drogi złapała nas mega ulewa. Biegiem do domu szliśmy hahaha. Ale nas zmoczyło. Mówię Wam! A po wyjeździe Konrada? Stara, szara, nudna rzeczywistość. Siedzenie w domu, gapienie się w ekran laptopa... No i czasem wyjście na spacer. Ja od połowy lipca jakoś w kółko słucham 1D i nie zamierzam się z tym kryć. Tak, proszę państwa, narodziła się kolejna Dinectionerka. Wczoraj moja koleżanka stwierdziła, że nie lubi dziewczynek szalejących za Bieberem czy One Direction. Spokojnie, nie należę do tych, które by się biły o chłopaków, czy coś, ale i tak nie rozumiem jej podejścia. To jest czysta dyskriminacja. Każdy ma prawo słuchać tego, czego lubi i mieć jakieś zamiłowanie, prawda? No, ale spokojnie, we wrześniu nie dam Ci tego aż tak odczuć, Kasiu, jeśli nie zechcesz. ;D Nie będę Cię dręczyć. No i nie wiem, co by tu powiedzieć jeszcze. Mój żołądek krzyczy jeść, tak więc idę coś wrzucić na ruszt, bo inaczej wykorkuję. Znaczy może nie będzie aż tak źle, ale... okaże się. Napisałam w ostatnim czasie kilka nowych tekstów, a to jak nam z Emi odbijało i odbija pominę. Najpierw sklep z elektroniką, gdzie jest motyw o kochaniu bólu... Mmm, ciekawe, potem pan Piernik został wypierniczony przez panią Piernikową, która spierniczyła spierniczone pierniki, czy coś w tym stylu. O Matko, czego to jeszcze nie wymyśliłyśmy. :D Nasza wieczorno-nocna wena twórcza nie ma czasami granic. Za to jej dziękuję. I mojej friend od "Jogurtowej Fantazji" za jej obecność duchem i ciałem, zawsze i wszędzie. Umiesz poprawić nastrój. Naprawdę. No i w ogóle jesteś niezastąpiona. Aha, i najważniejsze. Nie wiem, czy tu pisałam o tym już, nie sądzę, że moja relacja z panem M. całkowicie wczoraj zakończyła swój żywot. Znaczy przynajmniej w sferach prywatnych. Jednak oczywiście znowu ja musiałam być tą, która to zakończy. Ale przynajmniej doczekałam się jakiegoś konkretu, dziękuję. To, że jestem teraz przygnębiona i w ogóle pominę. Kiedyś mi minie, prawda? Przecież to nie będzie trwać wiecznie. Nie może. No to by było chyba na tyle. Kończę, bo i tak napisałam mega referat. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie z nadzieją, że pojawi się jakiś komentarz. A. J.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwszy komentarz ode mnie. ;) Po pierwsze dziękuję za miłe słowa. Fajnie, że poprawia Ci się dzięki mnie humor. ;) A sama Tobie powinnam dziękować za pomoc w rozterce, z jaką się ostatnio borykam i za wysłuchiwanie tych moich 'przynudzań'. ;) Thank you soooo much! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNo. Andziu. Widzę że jesteś aktywna na Blogu. Świetny post. Pozdrawiam i dzięki za wzmiankę. :)
OdpowiedzUsuń